Biegaj jak piłkarz

Kochamy biegać we Wrocławiu

Biegaj jak piłkarz

14 maja 2014 Felieton 0

Po poniedziałkowej wizycie na Stadionie Miejskim przypomniała mi się zeszłoroczna, letnia edycja wrocławskiej trzydziestki – organizowanego przez Pro-Run biegu, który dla wielu jest ostatnim przetarciem przed wrocławskim maratonem. W tamtym czasie biegałem już niewiele ponad rok, miałem za sobą dwa maratony (debiutancki Wrocław i wiosenny Kraków), przed sobą kolejne dwa (ponownie Wrocław i tym razem Poznań), więc uważałem, że w bieganiu nie jestem najgorszy, a nawet więcej – całkiem mi to wychodzi!

Dzięki Adrianowi poznałem na miejscu Rafała (mam nadzieję, że nie obrazi się, iż osadziłem go jako bohatera dzisiejszej pogadanki). Rafał nie był regularnym biegaczem. Jego biegowe treningi były jedynie uzupełnieniem wobec wiodącej dyscypliny, jaką była piłka nożna, którą z kolei trenował od dawna. Mimo wszystko zdecydował się stanąć na starcie, bardzo luźnego w swojej formie, ale jednak biegu na 30 km. Gdy dodać do tego, że w ten właśnie dzień słońce postanowiło wprowadzić na odrzańskich wałach atmosferę plaży, a Rafał skuszony wizją „kraty” na brzuchu, wziął przed biegiem odżywkę termogeniczną, do której dołożył koszulkę z długim rękawem, to przed Wami na pewno rysuję się już wizja relatywnie ciężkiego biegu.

Mimo to, nie dość, że w samym biegu wystartował, to jeszcze poleciał od samego początku moim tempem. Nie powiem, że było ono zabójcze, ale jednak wskazywało na to, że trochę przykładam się do biegania i zależało mi na osiągnięciu wyniku, który podniesie moje morale przed startem w kolejnym maratonie. Słońce prażyło, a my lecieliśmy razem ponad 20 kilometrów i dopiero wówczas Rafał zdecydował się trochę spuścić z tonu, bo odwodnienie i zmęczenie coraz mocniej dawały mu się we znaki. Niemniej dokończył bieg niewiele później ode mnie, za co należy mu się szacunek.

Pomyślałem o tym wszystkim, gdy podczas poniedziałkowego meczu zwróciłem uwagę na technikę biegu piłkarzy. Czy kiedykolwiek zwróciliście uwagę na to, że forma ich biegu niemal idealnie pokrywa się z tą, którą opisuje się jako wzorową technikę dla biegaczy? Lądują na śródstopiu, pod ciężarem swojego ciała; są pochyleni do przodu, by dynamiki dodawała im także siła grawitacji, mają wyprostowane sylwetki; czasami machają ramionami na boki, co z ideałem trochę się mija, ale można by nad tym popracować. Mówiąc krótko – bieg na czwórkę z plusem! Nie mówię oczywiście o wszystkich piłkarzach, bo znajdą się wyjątki, ale forma ich biegu była dla mnie naprawdę zaskakująca.

Pewnie część z Was pomyśli, że piłkarze mają prościej, bo biegają po miękkiej trawie, a my najczęściej po twardym betonie, ale to słaba wymówka. Ja raczej brałbym pod uwagę to, że przez całe życie biegają w obuwiu bez amortyzacji na pięcie, a ich treningi składają się przede wszystkim z szybkich biegów, które skłaniają do biegu na śródstopie. Wielkie utrudnienie, względem naszych biegów, stanowi dla nich konieczność częstej i dynamicznej zmiany kierunku biegu podczas meczu, a także wykonywania innych ruchów, jak np. skoki. Stąd trudno powiedzieć, by ich bieganie przez 90 minut po murawie było dużo łatwiejsze niż nasze po asfaltowych ścieżkach, a mimo to zachowują nienaganny styl biegu i – jak pokazują nie tylko wielkie gwiazdy piłki, ale i historia Rafała – są w stanie biegać w ten sposób szybko i dość długo (choćby wspomniane 90 minut z przerwą w środku).

Ta krótka opowiastka pokazuje, że czasami warto spojrzeć na sportowców innych dyscyplin, by się czegoś nauczyć i nie wolno ich lekceważyć na linii startowej, choć to my przygotowujemy się z myślą o biegu samym w sobie i nie musimy martwić się o zdobycie bramki 😉

PS to także odpowiedź na pytanie o wielkie łydki niektórych piłkarzy!